Jedną z moich najważniejszych zasad, którymi kieruję się przy diecie, jest unikanie odstępstw od zaplanowanego jadłospisu. W idealnych warunkach, kiedy mam dużo czasu na zakupy i gotowanie w domu, nie mam problemów z utrzymaniem prawidłowej diety. Problemy pojawiają się na co dzień, gdy muszę gonić z treningu na trening, zajmować się firmą czy robić kolejne sesje zdjęciowe. Gdy dopada mnie głód, a nie mam naszykowanego zdrowego posiłku, mam plan B, czyli kilka produktów, które mogę kupić w zwykłym sklepie, a mam co do nich pewność, że nie zaszkodzą mojej sylwetce.
* Serek wiejski – zawiera dużo białka, mało węglowodanów oraz tłuszczu. Jednocześnie, zaspokaja apetyt na kilka godzin. Moja ulubiona wersja, to serek ze szczypiorkiem.
* Orzechy – zawierają dużo kalorii, ale pochodzą one ze zdrowego tłuszczu. Orzechy to także źródło błonnika.
* Tuńczyk w sosie własnym – to praktycznie samo białko. Tuńczyk ma silny smak i dobrze łączy się z wieloma produktami. Nie jem go zbyt często, z uwagi na potencjalne zagrożenie rtęcią.
* Inny nabiał – na przykład maślanka czy kefir. Ze względu na sporą zawartość wody, wystarczają one na dłużej niż serek i bardziej zapychają żołądek.
* Chleb pełnoziarnisty – moim zdaniem, jest zdrowszy od pieczywa chrupkiego (które zawiera za mało błonnika), daje długotrwałe uczucie sytości i poprawia perystaltykę. Podobne właściwości ma chleb żytni.
* Mieszanki sałat – dostępne w większych sklepach. Jem je bez dodatku sosu, zastępując go jogurtem z dodatkiem przypraw.
* Chude wędliny – czyli takie, które zawierają samo mięso bez widocznego tłuszczu, a jednocześnie, nie będą zawierały zbyt dużo wody. Unikam wszelkiego rodzaju mielonek – mogą one zawierać nawet 50% tłuszczu.